BANGLA

Phuket – dotarliśmy do hotelu około południa. Byliśmy zmęczeni, mieliśmy przecież za sobą noc na statku, postój na dworcu i podróż busikiem. Marzyliśmy, żeby się umyć i chociaż chwilę odpocząć, ale tak by nie tracić dnia. Z zewnątrz hotel prezentował się bardzo fajnie, przemiła obsługa i dobra lokalizacja, z dala od hałaśliwych ulic. Ale pokój… hm, po prostu brudno i nieprzyjemnie. I teraz najlepsze: było okno, które otwierało się na korytarz… żadnego dostępu do światła dziennego, tak, że w pokoju całą dobę panowała ciemność.

Zatrzymaliśmy się w Patong, czyli bardzo turystycznej części Phuket. Moje pierwsze wrażenie było złe, kolejne w sumie też. Było tam naprawdę dużo turystów, szczególnie z Rosji i Anglii, a nie był to jeszcze ten najbardziej imprezowy sezon. Ale po kolei, bo byliśmy tam trzy dni, a chcę umieścić to w jednym wpisie 😉

Plaża: Patong Beach, mi się nie spodobała. Zaraz przy plaży jest ruchliwa ulica i stragany, hotele, restauracje, trochę dalej, duże centrum handlowe. Plaża, w tamtym momencie była bardzo szeroka, bo akurat był odpływ, więc było pusto i w miarę spokojnie. Kolejnego dnia było już mnóstwo osób, raczej nie można tam zaznać spokoju. To plaża, dla ludzi, którzy preferują wykupić wycieczkę z biura podróży i mieć super hotel przy plaży z opcją all inclusive. Ale co kto lubi 🙂

20170919_160928

Miasto w ciągu dnia: Idąc przez te wszystkie stragany, z pamiątkami i ubraniami, słysząc za sobą: Armani dolar! – czułam się jak na Stadionie Dziesięciolecia. Bardzo denerwowało mnie kiedy sprzedawcy zaczepiali nas, łapali za ramiona i starali się zwrócić uwagę na swoje produkty. Co prawda, większość pamiątek zakupiliśmy właśnie tam, ale zrobiliśmy to w ostatniej chwili. A i co zabawne, większość sprzedawców zna kilka słów po rosyjsku, bo uważają, że wszyscy turyści z Europy są z Rosji 😛 Jeżeli chodzi o pocztówki, kupiłam na wyspach ale wysłałam z Phuket, bo poczta z wysp przypływa rzadko.

Jedzenie na Phuket nie różniło się bardzo cenowo od wysp. My jedliśmy w takich typowych tajskich fast foodach – tanio i pysznie! No i codziennie, obowiązkowo słynne naleśniki. Warto przejechać się tuk tukiem, tylko trzeba negocjować cenę, w sumie jak ze wszystkim w Tajlandii ( tak samo z pamiątkami!). Oni patrzą jak ktoś wygląda, jak jest ubrany i w ten sposób wyceniają daną rzecz. Na Koh Tao podpatrzyłam, że wycenione pamiątki miały inną cenę rano a inną wieczorem 😛

W Patong są takie miejsca jak McDonald, Starbucks, Hard Rock Cafe itp., nie rozumiem jak na wakacjach w Tajlandii można jeść w takich miejscach, skoro wokół tyle miejscowych knajpek, ale są i zwolennicy tego typu restauracji.

20170919_16040020170920_11175120170919_231532

Miasto nocą: Znacznie bardziej podobało mi się Patong wieczorem, nocą. Było też o wiele więcej ludzi na ulicach, ale miało to swój urok i ciekawy klimat. Oczywiście wszystkie stragany były wciąż otwarte, a wózków z jedzeniem, jeszcze więcej. Oczywiście poszliśmy w miejsce, na którym zależało nam najbardziej – Bangla. To taka ulica, która słynie z tego, że o każdej porze dnia są tłumy. Najwięcej ludzi jest jednak wieczorem, kiedy otwierają się nocne bary, dyskoteki i kluby go-go. Bangla Road ma kilkanaście bocznych uliczek, w których znajdują się bary go-go. W niektórych miejscach gra muzyka na żywo. Przed każdą taką uliczką i na głównej ulicy stoją dziewczyny ale też i mężczyźni, którzy zachęcają by wejść do polecanego klubu. Stwierdziliśmy, że skoro jesteśmy w takim miejscu to musimy zobaczyć jak to wszystko „działa”. Najpierw zachęceni przez jednego pana z ulicy, weszliśmy do trochę ukrytego klubu, gdzieś w podziemiach… Na wejściu niezbyt przyjemny pan, przeszukał nas i pozwolił wejść. Ciemno, dziwnie, kilku turystów, Tajka na rurze i kosmiczne ceny alkoholi (1000 baht za piwo). Alkohol tyle kosztował, bo niby nie płaciliśmy za wejście. Wyglądało to wszystko trochę podejrzanie. Ewakuowaliśmy się i to autentycznie! Pan, który nas wprowadził, dosyć mocno nalegał byśmy jednak zostali. Przekonaliśmy go, że musimy wymienić pieniądze i szybko wyszliśmy. Był niepocieszony, a nawet zły! Stwierdziliśmy, że lepiej jednak posiedzieć w barze na głównej ulicy Bangla. Aha, w ciągu dnia ulicą jeżdżą samochody, wieczorem jest to deptak. Wzdłuż ulicy, na barach tańczą długonogie Tajki, większość z nich to lady boys, więc uwaga Panowie 😉 W każdym takim barze są dziewczyny, które mają za zadanie umilić czas turystom. Nieważne czy jest to facet czy kobieta, Tajki zabawiają gości rozmową i angażują w różne gry tj. układanki, domino i inne tajskie gry. My odwiedziliśmy dwa takie bary, piwo kosztowało ok. 80 baht. Dziewczyny „tańczyły” wokół na barze, chociaż bardziej podrygiwały, bo nie wiem, jak można poruszać się w tak wysokich szpilkach! Myślę, że będąc w Phuket, warto odwiedzić Bangla Road. Nawet jeżeli nie chcesz wejść do baru, fajnie przespacerować się tą głośną i kolorową ulicą.

20170919_21065220170919_21043220170919_230627

Wcześnie rano mieliśmy powrotny samolot do Dubaju, dlatego już o 5 przyjechał po nas busik, który wcześniej zamówiliśmy w hotelu (250 baht od osoby). Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze po inne osoby. Po około godzinie jazdy dotarliśmy na lotnisko. Byliśmy tak bardzo zmęczeni, bo nie spaliśmy już tej nocy, że marzyliśmy by odpocząć w samolocie. Lotnisko na Phuket jest całkiem duże, było mnóstwo osób i ale też małe zamieszanie. Rano na Phuket padało, więc pożegnaliśmy Tajlandię w deszczu 😦

DSC_0342

Mimo, że Phuket mnie nie zachwyciło, było mi bardzo smutno wyjeżdżać. Cała podróż do Tajlandii była niesamowitym przeżyciem i otworzyła mnie na inne przygody. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy do Tajlandii, ale tym razem do Bangkoku i północnej części kraju.

Zajęliśmy miejsca w samolocie, Kacper zasnął w kilka sekund, ja zdążyłam zauważyć, że wjeżdżamy na pas startowy. Obudziliśmy się w połowie drogi do Zjednoczonych Emiratów Arabskich…

20170922_095342


46 myśli w temacie “BANGLA

      1. Na pewno to co warto ze sobą przywieźć 🙂 sama dostaję sporo zapytań co zabrać ze sobą z różnych miejsc i dlatego myślę, że to świetny pomysł na wpis (piszę właśnie krótki poradnik dot. Prezentów z USA). Pozdrowienia!

        Polubione przez 1 osoba

    1. Też nie jestem fanką jakiś bezsensownych pamiątek. Ale zawsze warto coś przywieźć. Ja kupiłam azjatyckie maseczki i kosmetyki, bo tak świetnych rzeczy nie ma nigdzie w Polsce. Magnesy, nie ważne gdzie jesteśmy, zawsze przywozimy. No i lucky cat, największa tandeta ale ma to specyficzny urok 😉

      Polubienie

  1. Pokój z oknem na korytarz? Niezły widok. Mój kolega w Singapurze miał pokój w ogóle bez okna i to chyba jednak lepsza opcja 😉
    A co jest niezwykłego w tajskich naleśnikach?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Chyba faktycznie lepiej bez okna haha. Tajskie naleśniki to niby nic nadzwyczajnego, ale świetne jest to, że są po prostu na każdym rogu, ich cena, ok 5 zł, dodatki (najlepsze z bananami i czekoladą) i to, że są robione przy zamawiającym a trwa to dosłownie minutę!

      Polubienie

  2. Prawda! Nie tylko w Tajlandii, ale w Wietnamie czy w krajach arabskich golą białych na ament, ależ mnie to wkurza! Jedzenie w miejscach dla „miejscowych” jest 100 razy lepszą opcją niż w restauracjach dla ludzi Zachodu. Również potępiam all exlusive – potem mają o białych zdanie jakie mają. Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. To negocjowanie cen i agresywność sprzedających moze być ciężkim przeżyciem dla tych, którzy pierwszy raz odwiedzają Tajlandię. I nie tylko pierwszy – za każdym razem jest to swoisty szok kulturowy

    Polubione przez 1 osoba

  4. Jak dla mnie to stanowczo za tłoczno, nie dałabym rady tam wypocząć ani nawet cieszyć się czymkolwiek w tych tłumach ludzi. Ale nie każda część Tajlandii jest tak zapierniczona wszystkim, co możliwe, prawda? 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Oczywiście, że nie 🙂 Na wyspach, o których pisałam można spokojnie wypocząć. To też zależy od pory roku w Tajlandii. Jednak Bangla słynie z takich tłumów i ma to swój urok. Mimo to 3 dni na Phuket mi wystarczyły 😉 Lepiej się czułam np. na Koh Tao.

      Polubienie

  5. Tajlandia jest na naszej liście, tym bardziej, że mam tam na oku kilka rejonów wspinaczkowych. Podobnie Wietnam czy Birma. Czy konkretnie sam Phuket to nie wiem, ale Bangkok na pewno, choćby po drodze 😉

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz